Więc może urzeknie was moja historia... W szybkim skrócie...
Zgrubłem bo źle się odżywiałem. Pizza... fast foody (McDOnald, KFC, Burger King - moje ulubione)
no i mało ruchu (siedząca praca). i tak tyłem, tyłem i jakoś nie chciało to do mnie dojść że jestem za duży i za ciężki. Kupiłem rower. Sobie myślę - spoko troche ruchu - to pomoże. Ważyłem wtedy 115 kg. Więcej ruchu = więcej jadłem i błędne koło zamknęło się po roku na 125 kg
Jadąc kiedyś na rowerze zaczepił mnie koleżka co jechał samochodem i zapytał mnie czy jeżdżę bo chce schudnąć. Trochę mnie to skołowało i powiedziałem mu że nie, że dla kondycji etc. A on do mnie, że stosuje diete w oparciu o ebooka "Odchudzanie na zawołanie" i że schudł już 10kg. Nawet wiózł ze sobą obiad... serek i orzeszki. Podał mi adres strony i powiedział żebym kupił sobie bo promocja do północy.
Wróciłem... zajrzałem na strone... fakt promocja
no była, ale dla mnie cena i tak nie była promocyjna więć użyłem wujaszka google i znalazłem tego pdfa w inny sposób
Dieta opierała się na manipulacji swoim metabolizmem...
cytat ze strony:
"Twój metabolizm zawsze stara się spalać tyle kalorii ile mu dostarczasz, ale zawsze ma pewne opóźnienie w tym dostosowywaniu się. Jeżeli UMIEJĘTNIE zróżnicujesz TYP kalorii jakie jesz, to oszukasz swój metabolizm który będzie spalał więcej kalorii niż mu dostarczysz, a przy tym nie spowolnisz jego pracy i nie spowodujesz efektu „jo jo”.
To jest właśnie „sekret” dzięki któremu nasza dieta rzeczywiście działa w przeciwieństwie do wszystkich innych diet!"
Próbowałem tabletek termogenicznych.... ale jeśli efekt ma być trwały to powinien być wypracowany normalnie - więc odstawiłem i nie polecam.
Nie lubie być ograniczany do jakiejś puli produktów więc spiąłem moją wolną wolę i odstawiłem:
- moja pyszniutka i wspaniała pizze
- fast foody również
- kolorowe napoje (PEPSI, COLA, MIRINDA etc.)
- ziemniaki
- makarony
- jasne pieczywo
- mniej piwa zacząłem pić
Zacząłem:
- jeść regularnie 3 posiłki dziennie.
- jeść mniejsze ilości jak dla człowieka a nie dla słonia
- pić wodę mineralną 1,5L codziennie
- jeść ciemne pieczywo
- jeść kasze, ryż
- jeść ryby
- jeść wszystko co z kurczaka.
- jeść owoce i warzywa
Generalnie na początek wymyśliłem sobie, że będę jadł surówki. Więc jadłem surówki gotowe ze sklepu plus kromkę chleba razowego a do obiadu dokładałem do sałatki rybkę czy coś takiego. W ciągu dnia woda wlewała się we mnie a kolacje starałem się jeść 3h przed snem.
Jedyny ruch to codziennie przynajmniej 30 minut spaceru szybkim krokiem. To moje jedyne ćwieczenia jakie przeprowadzałem! NAPRAWDĘ! Trzeba chodzić tak żeby było czuć szybsze bicie serca i lekką zadyszkę, ale nie bardziej.
Jadłospis śniadaniowo-kolacyjny oparłem na sałatkach LISNER 150g i innych firm np. DEGA (wszystkie oparte na śledziach).
Co 2 tygodnie robiłem wypad na niezdrowe żarcie... czyli odwiedzałem sobie Burger Kinga i brałem burgera ale BEZ DODATKÓW i to był już mój obiad.
Na obiady: ryż, kasza, ryba, noga z kurczaka, buraczki, sałatki etc. (w dowolnej konfiguracji)
Z tabletek zażywałem VIGOR w obawie o brak witamin.
Nie wiem co jeszcze moge napisac... macie pytania - piszcie...