Skocz do zawartości

Zdjęcie

Shashua - Gruba idzie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
12 odpowiedzi w tym temacie

#1
shashua

shashua

    Dietowa szycha

  • Moderators
  • 11 801 postów

„Gruba idzie”

– Historia prawdziwa…

„Patrz Jadzia, Gruba idzie" usłyszałam głos znajomej, gdy przechodziłam przez drogę. Od pewnego czasu tak właśnie ludzie reagowali na mój widok: niedowierzaniem, niesmakiem. Nie dziwiłam im się. To, co widziałam w lustrze odpowiadało dokładnie temu, jak się czułam: okropnie. Stres towarzyszył mi przez cały czas, a ja „zajadałam” problemy, im większe, tym więcej potrafiłam zjeść. Ten stan ciała wpływał ogromnie na moją psychikę. Jak każdy, pragnęłam akceptacji, a nie krytyki, a tylko krytykę słyszałam. Te moje 114 kilogramów przesłaniało wszystkim świat. Każdy widział, odbierał mnie przez pryzmat mojej wagi. Zamknięte koło zataczało co raz większe kręgi…
Nie wytrzymałam, załamałam się. Każdy chyba by się załamał. Wizyty u psychologa, powolne wyrabianie wiary w siebie, nabieranie pewności, akceptacja własnego wyglądu. Nie do końca jednak, nie przy tej wadze. Gdyby nie mąż, byłoby naprawdę źle. On i córka nigdy nie krytykowali tego, co ze sobą zrobiłam, a ja i tak wstydziłam się z nimi wyjść: na wesele, sylwestra, do znajomych. Każde wyjście było traumą – te spojrzenia, te uśmieszki…
W końcu nadszedł czas przełomu. Musiałam pójść z mężem na wesele do jego rodziny. Nawet dobrze się bawiłam i wróciłam do domu zadowolona. Po kilku dniach przysłali nam nagranie z tego wesela.
Zobaczyłam przystojnego faceta – męża i zgrabną, młodą dziewczynę – córkę, a przy nich? Nie wierzyłam własnym oczom. Przy najgrubszej osobie wyglądałam jak potwór, jak jakiś koszmar w klapkach, bo na obcasach nie dałam rady chodzić. Tak wyglądałam, to byłam ja!
Decyzja zapadła – odchudzanie, ale tak konkretnie i „na maxa”, bo jeśli nie, czeka mnie zawał, wylew i śmierć. W końcu to zrozumiałam. Sama, na własne życzenie kopałam sobie grób łyżką, a pomagałam widelcem!
Wybrałam termin startu – styczeń 2007 r. Na sylwestra nie poszliśmy, chociaż mąż mnie namawiał. Wstydziłam się siebie – dla niego. Wieczorem zjedliśmy ostatnią wspólną kolację, przy świecach i muzyce. Dużo rozmawialiśmy. Poczułam, że jestem gotowa. Dla siebie i przeciwko sobie.
Zaczęło się żmudnie i pomalutku. Pierwszy tydzień -3,8 kg, drugi – 1,7 kg, jeszcze bez sportu, bo nie byłam w stanie się ruszać. Bóle, kołatanie serca, zadyszka. Przecież ja po schodach bałam się wchodzić, nie mówiąc o jakiejś cięższej pracy. Do tej pory nie wiem, co się wtedy ze mną działo – ale przeżyłam. Było co raz lepiej. Luty zakończyłam wagą 99,7kg. Przez dwa miesiące schudłam 15kg… Jak ja się wtedy cieszyłam, ważyłam poniżej setki. W marcu było już 92,8 kg, czyli po trzech miesiącach schudłam 21,5kg.
Płakałam często, cierpiałam i chudłam. Mąż i córka chodzili przy mnie na paluszkach. Jedli, kiedy tego nie widziałam, wietrzyli kuchnię abym nie czuła apetycznych zapachów, wspierali, kupowali drobiazgi w nagrodę.
Robiłam się co raz bardziej zawzięta i zacięta. Szło mi dobrze. Lepiej się czułam, serce nie dokuczało, ciśnienie było w normie. Nadszedł czas na ruch, sport. Zaczęłam biegać i ćwiczyć. Jakie to były ćwiczenia, jakie bieganie? Najgorsza ciamajda byłaby przy mnie wzorem doskonałości.
Skąd miałam siłę, aby to wszystko znieść: głodówkę, zakwasy – nie wiem. Myślę, że to powoli zaspokajana potrzeba akceptacji doszła do głosu. Coraz częściej słyszałam: „świetnie wyglądasz”, „ale schudłaś…”. Było mi tak dobrze, tak wspaniale, że chciałam więcej, coraz więcej. Zacinałam się w sobie. Chociaż żołądek ściskał się z głodu, ja walczyłam. Komplementy były ważniejsze od głodu. Zaczęłam dużo chodzić- 6 km codziennie rano… Stało się to moją pasją i uzależnieniem: poranek, muzyka i ja.
W kwietniu straciłam tylko 5.2kg, w maju już 6.9kg. Na początku czerwca waga pokazała 80,9kg. Schudłam 33.6kg. Tyle osiągnęłam.
Rozmawiałam o diecie i odchudzaniu ze wszystkimi i na okrągło. Było mi ciągle mało. Za radą męża poszukałam w Internecie osób, które jak ja walczą o swoje zdrowie, dobre samopoczucie i lepsze życie. To było najlepsze, co mi się mogło przytrafić. Nowy świat, tematy, którymi żyłam, nowi ludzie: życzliwi, chętni do pomocy i rady. Zawdzięczam im bardzo wiele: pomoc, wsparcie, doping i motywację.
Czuję się już pewna siebie, jakbym urodziła się na nowo. Jestem radosna, uśmiechnięta, bo ludzie patrzą na mnie z uśmiechem. Często widzę zazdrość w oczach kobiet i błysk w oczach mężczyzn. Chociaż mąż jest dla mnie wszystkim, takie rzeczy cieszą chyba każdą kobietę.
A ja jestem kobietą. Chcę się podobać, dobrze czuć, ubierać, dbać o siebie. Mam przecież dla kogo i tak niewiele czasu, a zegar nieubłaganie tyka…
Teraz płaczę już tylko z radości, że mogę kupić ubrania, na które mam ochotę, że proszę o mniejszy rozmiar spodni, że już tak niewiele mam tych kilogramów do zgubienia…
A marzenia – warto zrobić wszystko, aby je realizować, jeżeli leży to w granicach naszych możliwości. Jedno z moich marzeń właśnie się spełniło - mąż wziął mnie na ręce – jak dawniej…
Przede mną jeszcze długa droga, wiele wyrzeczeń, wysiłku. Poradzę sobie. Tyle już osiągnęłam, tyle przeszłam. Jest mi dobrze. Serduszko dotlenione pracuje cichutko, usta się śmieją, rodzina podziwia i wspiera. Czuję się zdrowa, zgrabna i dużo młodsza.
Nie żałuję niczego. Warto było przez to przejść, aby zyskać to, co mam teraz. Przez pół roku schudłam 40kg. Z potwora przemieniłam się w kobietę. Kobietę, którą chcę być i czuć w sobie już zawsze, dla siebie, męża, córki, rodziców i siostry. Przecież jak jestem zadowolona, uśmiechnięta i szczęśliwa, te moje szczęście udziela się bliskim i wszystkim wokół mnie.
Warto się odchudzać, warto walczyć o życie i zdrowie – ja nie przestanę…


Gruba została na drodze

Ja – wróciłam…
Dołączona grafika Dołączona grafika



...



...



#2
Iskierka ;-)

Iskierka ;-)

    Dietowa szycha

  • Members
  • 1 664 postów
Shashua pięknie to opisałaś..naprawde..na tyle że aż łezka zakręciła mi sie w oku, tak że zrobiłam sobie chwilową przerwe w czytaniu.. :cry: Kochana tyle przeszłaś.. przykro mi..Bardzo sie ciesze ze masz to na co sobie zasłużyłaś..ciężką pracą ale wygrałaś bitwe!!!I należą Ci sie ogromne :clap2: :clap: :win:
http://straznik.diet...1707b92f0b0.png

Odrobina motywacji..wyrzeczeń i ambicji a efekt będzie widoczny!!Pozytywne myślenie i uśmiech przyda sie. ;-)

#3
ariana

ariana

    Advanced Member

  • Members
  • PipPipPip
  • 43 postów
Az nie wiem co powiedziec, kurde... zwalilas mnie z nog.

Podziwiam, podziwiam, podziwiam!! Wlasnie stalas sie moim autorytetem i motywacja do tego aby sie nie poddawac, naprawde wielkie gratulacje za osiagniecie swojego celu, oby tak dalej !! Ludzie, ktorzy pna sie ku swoim marzenia to ludzie najbardziej wartosciowi, bo kazdy jest kowalem wlasnego losu, prawda :) ?

Zycze powodzenia w dalszym wspinaniu sie po tej wysokiej drabinie, ktora jest zmora kazdej z nas :***
Dołączona grafika

#4
betka

betka

    Advanced Member

  • Members
  • PipPipPip
  • 48 postów
shashua, to naprawde piękne co piszesz
nie wiesz jak bardzo podnosi to na duchu jak patrze na twój suwak to ci zazdroszcze wiem co czułaś ja czuje to w tej chwili a szczegulnie brak sił mi doskwiera :cry:
Dołączona grafika

#5
shashua

shashua

    Dietowa szycha

  • Moderators
  • 11 801 postów
:blush: dzięki dziewczyny za słowa uznania :lovers: ,ale skoro mogłam ja,może każda z Was ,więc nie ma co się załamywać ,głowy do góry,w sobie siły poszukać i działać :dumbells: -i będzie dobrze ! :thumbsup:
Dołączona grafika Dołączona grafika

#6
bulibet

bulibet

    Advanced Member

  • Members
  • PipPipPip
  • 34 postów
ahashua ... To co napisalas jest naprawde godne nasladowania,choc mnie spotkalo praktycznie to samo,ale jednak czytac czyjoms historie to jednak cos innego i bardziej trafiajacego do serca.Dalas mi teraz wieksza wiare w siebie i w moje mozliwosci.Wezme sie teraz ostro za siebie a zwlaszcza za cwiczenia i wygram ze soba tak jak ty to zrobilas,tylko ze tym razem juz nie pozwole sobie tak jak po wczesniejszym odchudzianiu i schudne na zawsze.

DZIEKUJE ZE NAPISALAS TEN LIST!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dołączona grafika

#7
Asiula

Asiula

    Dietowa szycha

  • Members
  • 2 100 postów
Shas,ja też DZIĘKUJĘ :love:
Dołączona grafika

#8
szczypta_cukru

szczypta_cukru

    Dietowa szycha

  • Members
  • 1 081 postów
a dla mnie ta historia jest bardzo pozytywna.. bo dzieki niej shashka jest kim jest :lovers:
Dołączona grafika

#9
bizonfan

bizonfan

    Czytelnik/podgl?dacz

  • Members
  • 3 postów
Shas... wiesz. jesteś moim idolem. poważnie :)

#10
shashua

shashua

    Dietowa szycha

  • Moderators
  • 11 801 postów
:blush: dziewczyny,zlitujcie sie ,jak tak dalej pójdzie,to w jakieś samouwielbienie popadnę :-P ,nie nadaję się do tego ,wolę wielbić nasz forumek ;-) :lol: :lol: :lol:
Dołączona grafika Dołączona grafika

#11
gufinka

gufinka

    Dietowa szycha

  • Members
  • 2 734 postów
No w końcu poznałam Twoją historię i wiesz co? Bardziej od silnej woli (o którą modlę się nawet do BinLadena :blink: ) zazdroszczę Ci rodziny. To niesamowite jak Cię wspierali. Bo na codzień to się słyszy raczej o mężach którzy zwiali bo kobieta po porodzie ich dziecka przestała im się podobać, albo o tych co się naśmiewali z prób odchudzania a najczęściej to się teraz o rozwodach słyszy tak więc uważam że to cud żeś nie pękła od tego szczęścia ale pewnie zasłużyłaś sobie na to. A nawet na pewno bo przecież przenosisz to co inni zrobili dla Ciebie na nas tutaj i oddajesz nam to więc teraz uważaj cobyś na anoreksję nie zapadła i bądź czasem trochę niedobra dla kogoś :thumbsup: :clap: :clap2: :grin: :lovers: :love:
Dołączona grafika

Viva Italia!!!

#12
Enivr0

Enivr0

    Zawzi?ty dietowicz

  • Members
  • 79 postów
aż się wzruszyłem na prawdę szczerze gratuluje sukcesu i mam nadzieję że będzie się on utrzymywał :lovers: :lovers: ;-)
Dołączona grafika

#13
kkasiaa123

kkasiaa123

    Dietowa szycha

  • Members
  • 1 135 postów
ahhh.. bardzo podziwiam :) naprawdę aż łezka sie w oku zakręciła ..
masz wspaniałą rodzine..to napewno bardziej motywuje.. ja mam z tym troche gorzej, bo w rodzinie nikt nie wierzy w to, że schudne.. dla samej siebie .. i ze nie robie tego tylko wakacyjnie...
Jedynie chłopak mnie wspiera.. i kontroluje moje ćwiczenia i posiłki.. dzięki niemu widze światełko w tunelu.. jednak dzieki tobie Shashua mam jeszcze więcej wiary w siebie :-) Nienawidze tego jak ludzie oceniają innych po wyglądzie.. ja nigdy tego nie robiłam a gdy koleżanki zaczeły kogoś w ten sposób obgadywać to po prostu dawałam im do wiwatu :) chociaż nie mam nadwagi to od zawsze nienawidziłam towarzystwa chudzielców... chociaż gdzieś do 19 roku życia zawsze to ja byłam najchudsza.. potem zaczeły sie problemy .. złe towarzystwo.. alkohol .. innymi słowy moja słaba psychika.. i zaczełam tyć.. jakieś 17 kg.. ale nadal nie miałam nadwagi.. zaczełam przyaźnić sie z 4 dziewczynami, które maja nadwage.. i bardzo mi ich towarzystwo odpowiadało ;] nie czułam krytyki.. one nawet nigdy nie rozmawiały o swojej nadwadze jako o problemie.. zawsze się z tego śmiały..
dlatego bardzo podziwiam osoby z nadwagą ;] one mnie motywują..

Pozdrawiam




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych