Hmmm... Zalozylem ten temat zeby sie dowiedziec co zrobic jezeli dopadnie mnie ten efekt jak narazie jest wszystko dobrze ale boje sie strasznie ze mi wystąpi... Dlatego Ćwicze regularnie 6 Weidera Pozdrawiam miłe Panie
Efekt Jojo? Jak z nim walczyc
Orzeu
, Monday, 23 June 2008 - 20:06
#1
Mon, 23 Jun 2008 - 20:06
...
...
#2
Sat, 23 Aug 2008 - 10:39
efekt jojo wystepuje po tym jak zastosuje sie rygorystyczna diete i zrzuci sie nadmiar kilogramów w bardzo krótkim czasie i zaraz po tym wróci się do starych nawyków jedzeniowych dlatego jeśli po osiągnięciu celu wagowego nie wrócisz do tego jak jadłeś kiedys to jojo możesz sie nie obawaić
pozdrawiam!
pozdrawiam!
#3
Wed, 05 Nov 2008 - 22:54
#4
Mon, 30 Mar 2009 - 11:32
Najlepszym sposobem na uchronienie się przed efektem jo-jo jest stopniowe zwiększanie kaloryczności posiłĸów. Nie wystarczy przez kilka lub kilkanaście tygodni być na diecie. Po osiągnięciu upragnionej wagi warto przygotować się na okres przejściowy, kiedy nie będziemy jeszcze jeść posiłków o tak dużej wartości energetycznej jak przed dietą. No i warto dietę potraktować jak dobrą lekcję prawidłowych nawyków żywieniowych.
#5
Mon, 08 Jun 2009 - 09:06
Zgadzam się z poprzedniczką
Stopniowo zwiekszamy kaloryczność i wszystko powinno być git
Stopniowo zwiekszamy kaloryczność i wszystko powinno być git
#6
Mon, 17 Jan 2011 - 10:33
I tutaj często tkwi przyczyna tycia - zapominanie o wyjściu z diety. Bo o ile pamiętamy o przestrzeganiu reguł w czasie odchudzania to potem kończymy dietę i od razu rzucamy się na niezdrowe jedzenie. A to nie tędy droga. Dieta powinna być po to by nauczyć się zasad zdrowego odżywiania i stosować je już do końca życia.
w nowym roku osiągnę wszystko co chcę!
#7
Thu, 20 Jan 2011 - 14:56
#8
Wed, 29 Jun 2011 - 13:38
#9
Wed, 10 Aug 2011 - 12:55
#10
Tue, 06 Sep 2011 - 11:40
#11
Fri, 23 Sep 2011 - 11:26
#12
Fri, 23 Sep 2011 - 15:10
#13
Fri, 07 Oct 2011 - 09:08
Staraj się trzymać juz nie diety, ale zdrowego stylu zycie, nie objdaj sie , ćwicz, 6 weidera to mało, dołącz choćby spacery - tam ćwiczysz mięńnie brzucha, ale nie pracujesz nad resztą ciała. Najlepiej zwyczajnie z rygorystycznej diety nie powracać do złego odżywiania. Idealnie byłoby odchudzać się racjonalnie - rozłozyc sobie liczbę kilogramów, które chcemy zrzucić na dłuższy okres czasu.
#14
Tue, 20 Dec 2011 - 09:11
hej:) efektu jojo najłatwiej uniknąć stosując zbilansowaną dietę, a potem zastosować polecane już wcześniej "wyjście z diety". Stopniowe zwiększanie kaloryczności i wprowadzanie produktów, których nie jadło sie w trakcie diety. Nie wystarczą 2-3 tygodnie na to...Podobno dopiero po 2 atach utrzymania wagi mozna powiedzieć, ze Ci się udało...To mnie trochę przygnęba...
a z tym stopniowym i powolnym odchudzaniem, to 2kg na tydzień to akurat bardzo szybko...(8kg w miesiąc to dużo) najbezpieczniej chudnąć 0,5-1kg tygodniowo...ale to też trochę dobija...
a z tym stopniowym i powolnym odchudzaniem, to 2kg na tydzień to akurat bardzo szybko...(8kg w miesiąc to dużo) najbezpieczniej chudnąć 0,5-1kg tygodniowo...ale to też trochę dobija...
#15
Tue, 31 Jan 2012 - 09:03
#16
Mon, 19 Mar 2012 - 13:07
#17
Wed, 16 May 2012 - 16:05
#18
Sun, 12 May 2013 - 11:01
#19
Mon, 13 May 2013 - 18:32
Po pierwsze – porządki w lodówce. To zasady, których powinniśmy przestrzegać, ale nie podczas diety, a do końca życia. I myślę, że dlatego jojo mnie i mojego męża nie dotyczy, bo te zasady tak głęboko mi w głowie utkwiły, że nasza lodówka nadal tak wygląda jak tam jest opisane. Nie kupujemy nic z listy produktów zabronionych, a jak nie kupujemy to też nie jemy. Gotuję dietetycznie, zdrowo, tak jak podczas całego okresu odchudzania. Zmieniły się jedynie ilości – jemy większe porcje. Po prostu nie wróciliśmy do starych złych nawyków.
Po drugie – unikam jak ognia tych produktów, które mnie kiedyś pogrążały, głównie słodyczy i słonych przekąsek. Jadłam tego dużo, codziennie, a teraz zjem jedno ciasteczko od święta i więcej nie ruszam, bo wiem, że jak się wpadnie w wir, to koniec, odwyk słodyczowy od nowa. Jest to pewien rodzaj uzależnienia.
Wielokrotnie zauważyłam, że musi coś być na rzeczy, skoro mówiłam sobie, że w post nie jem słodyczy i pierwszy tydzień był dla mnie męką, tak mi się słodkiego chciało, ale z dnia na dzień było łatwiej, z czasem nawet nie musiałam o tym myśleć, po prostu ciacha nie robiły na mnie wrażenia. Ale jak znowu zaczęłam, to codziennie coś musiałam, bo mnie nosiło po chacie.
Po trzecie – powoli wyszłam z diety. Byłam przez 4,5 miesiąca na poziomie 1200kcal, nie było ani jednego dnia, w którym bym tą ilość przekroczyła. I jak przyszedł dzień, kiedy stwierdziłam, że to jest to, już wystarczy, to stopniowo dokładałam kalorii do codziennej diety. Ja ćwiczyłam (choć tego nie znoszę), więc w pierwszym tygodniu nie zmieniłam nic w żywieniu, a porzuciłam z uśmiechem na twarzy ćwiczenia. Po tygodniu waga bez zmian, więc kolejny etap wychodzenia z diety, z 1200kcal przeszłam na 1300kcal. Nie robiłam wyjątków, odstępstw, że dzisiaj sobie pofolguję i zjem więcej, czy też dzisiaj sobie zjem mniej. Wręcz dobijałam do 1300kcal, nawet jak nie byłam głodna. Kontrola wagi na koniec tygodnia i tak kolejne 100kcal więcej. W sumie lekko jeszcze schudłam podczas tego wychodzenia z diety, ok. 2kg, bo ciągle nie było to tyle kalorii, żeby dzienny bilans energetyczny wychodził na zero, więc spalałam więcej niż jadłam. Ostatecznie po 2 miesiącach byłam na zero, waga stanęła, dziennie spożycie 1800kcal i tak trzymam się do dziś.
Ale wiem wiem, pewnie teraz każdy myśli, łatwo się mówi gorzej wykonać. Zdaję sobie z tego sprawę, że łatwo nie jest, ale jak widać jest do zrobienia. Musicie uwierzyć, że skoro komuś się udało to i Wam się uda.
Po drugie – unikam jak ognia tych produktów, które mnie kiedyś pogrążały, głównie słodyczy i słonych przekąsek. Jadłam tego dużo, codziennie, a teraz zjem jedno ciasteczko od święta i więcej nie ruszam, bo wiem, że jak się wpadnie w wir, to koniec, odwyk słodyczowy od nowa. Jest to pewien rodzaj uzależnienia.
Wielokrotnie zauważyłam, że musi coś być na rzeczy, skoro mówiłam sobie, że w post nie jem słodyczy i pierwszy tydzień był dla mnie męką, tak mi się słodkiego chciało, ale z dnia na dzień było łatwiej, z czasem nawet nie musiałam o tym myśleć, po prostu ciacha nie robiły na mnie wrażenia. Ale jak znowu zaczęłam, to codziennie coś musiałam, bo mnie nosiło po chacie.
Po trzecie – powoli wyszłam z diety. Byłam przez 4,5 miesiąca na poziomie 1200kcal, nie było ani jednego dnia, w którym bym tą ilość przekroczyła. I jak przyszedł dzień, kiedy stwierdziłam, że to jest to, już wystarczy, to stopniowo dokładałam kalorii do codziennej diety. Ja ćwiczyłam (choć tego nie znoszę), więc w pierwszym tygodniu nie zmieniłam nic w żywieniu, a porzuciłam z uśmiechem na twarzy ćwiczenia. Po tygodniu waga bez zmian, więc kolejny etap wychodzenia z diety, z 1200kcal przeszłam na 1300kcal. Nie robiłam wyjątków, odstępstw, że dzisiaj sobie pofolguję i zjem więcej, czy też dzisiaj sobie zjem mniej. Wręcz dobijałam do 1300kcal, nawet jak nie byłam głodna. Kontrola wagi na koniec tygodnia i tak kolejne 100kcal więcej. W sumie lekko jeszcze schudłam podczas tego wychodzenia z diety, ok. 2kg, bo ciągle nie było to tyle kalorii, żeby dzienny bilans energetyczny wychodził na zero, więc spalałam więcej niż jadłam. Ostatecznie po 2 miesiącach byłam na zero, waga stanęła, dziennie spożycie 1800kcal i tak trzymam się do dziś.
Ale wiem wiem, pewnie teraz każdy myśli, łatwo się mówi gorzej wykonać. Zdaję sobie z tego sprawę, że łatwo nie jest, ale jak widać jest do zrobienia. Musicie uwierzyć, że skoro komuś się udało to i Wam się uda.