Przed ciążą ważyłam 60kg(przy wzroście 168cm) czyli ok!
Po 9 m-cach – po porodzie, waga pokazała 82kg!!!- ponoć „nadbagaż” do 30kg u świeżo – upieczonej mamuśki to normalka...ale i tak specjalnie mi to samopoczucia nie poprawiło...
Postanowiłam karmić piersią -ponoć to taki świetny sposób na utarte”oponki”..(znaczy – nie był to główny powód
..ale w moim przypadku NIC =0 nie ruszyło – przez 5 m-cy... 
!!!-czyli, aż junior zaczął być dokarmiany „ze słoiczka”...Jadłam normalnie – tj. wg zasad racjonalnego żywienia – żadnego obżerania się słodyczami...a tu ciągle 8-dysi!!! - i ani drgnie -załamka!! ..i ciągle ciążowe ciuchy -zaparłam się ze nie kupie sobie ubrań w rozmiarze 46-48? -bo i tak mi niedługo nie będą potrzebne!Znajoma położna oświeciła mnie -ze u niektórych mamusiek karmiących tak jest – po prostu karmienie hamuje spadek wagi...i rzeczywiście...po tych 5 miesiącach coś się zaczęło ruszać -w dół!!..wreszcie!!
Małego karmiłam do 16 mies....i do tego czasu moja waga spadła do 70 kg...tzn...na początku -gdzieś w ciągu 3-4 miesięcy tak ładnie spadła (12 kg) no i stanęła!...ale 70 – to już nie 82!
..No i zostało te 10 kg...nad którymi już trzeba trochę popracować!...
No i wygląda to mniej więcej tak:
Dziennie ok 1200- 1500 kcal -tak szacuje, tylko początkowo zapisywałam -potem sobie dałam spokój...
W ciągu dnia: 5 posiłków...-ostatni do 18.30..i żadnego (no..prawie żadnego ;)podjadanie!
Napoje: niegazowana woda mineralna (2l), ew. kawa ze słodzikiem( jedna, góra dwie)...
Pieczywo: tylko ciemne (graham, pełnoziarniste)
Mięso/ryby – najczęściej duszone, pieczone, czasem smażone- ale tylko w mące, bez panierki (jak się gotuje dla całej rodziny to czasem ciężko sobie jeszcze osobno gotować
..czyli jak wyszłoI proporcje – rano węglowodany z białkiem (chleb z twarożkiem) , na kolacje białko z węglowodanami (twarożek z kromka-lub pól kromki chleba)...
No i dużo warzyw!..sałaty..czy na parze do obiadu...- pól na pól z ziemniakami...
No a ogólnie to specjalnie z niczego nie zrezygnowałam – tylko trzeba pilnować ilości – kostka czekolady – a nie pól tabliczki!
No i tak daje rady
...aaaa- no i nie zapominam o ruchu – CODZIENNIE (oprócz spacerków z malutkim) półgodzinny intensywny spacer!...ewentualnie 15min na stepperku -jak pogoda nie dopisuje..No i jeszcze moja słodka tajemnica
...co 3-5 dni mam dzień „luźny”..tj pozwalam sobie „zgrzeszyć” : ciasto, .trochę więcej czekolady , pizze, chinczyk na wynos, grill !- to co raczej niewskazane podczas odchudzania ( kalorii wtedy nie liczę!)-i nie mam wyrzutów sumienia! -oczywiście nie obżeram się do bólu żołądka!...pozwala to na „podkręcenie” przemiany materii!...i zapobiega efektowi jojo!No i tak zrzucam moje ostatnie pociążowe kilosy!...za niecały miesiąc mały ma 2 latka – a ja jeszcze 3 kg do stracenia...duże szanse ze na urodzinki wcisnę się w dawne ciuchy
))Dlatego trzymam kciuki za wszystkie mamuśki na tym forum!!!- wiem, ze nie jest łatwo!!! - ale czasem nawet jak sprawa wygląda beznadziejnie...pomyślcie, warto trochę o siebie powalczyć!!! - o swoje samopoczucie i pewność siebie! Nie ma nic niemożliwego!...tylko trzeba trochę czasu – cudów nie ma!!!..
Do góry
Zgłoś
Po ciąży zgubiłam12 kg i pomyślałam że reszta sama spadnie a zamiast tego przytyłam znowu 7 kg i teraz postanowiłam schudnąć żeby wyglądać jak kiedyś 
mam nadzieje że się uda 
Po troszkę waga spadła z 8 kg ale efekt jojo i + 12 kg ...Potem znowu ciąża ale z synem przytyłam 6,5 kg więc szybko to zeszło Córy nie karmiłam piersią wcale ale młego do 2 lat i podczas tych 2 lat tylko mi spadło 6,5 kg 
