, ech jestem dziewczynki, jestem, wpadłam tylko na chwilke, bo wstyd mi, że nie jestem taka silna jak myślałam i teraz mam taka chandrę, że niewiem.
Świąteczny dzionek zaczął mi sie juz smutno, bo zadzowniły moje dziewczynki z obozu i zdały relacje z poprzedniego dnia. Dzieci brały udział w podchodach i będąc juz w lesie, któraś dziewczynka przez nieuwage wdepnęła w gniazdo pszczół. to było takie nagłe i niespodziewane, że pszczoły broniąc sie, były agresywne i żądliły. Zrobiły totalne spustoszenie w grupie i kilka dziewczynek bardzo ucierpiało między innymi moja Ewunia (ta młodsza córcia). Dzieci zaczęły puchnąć i podchody sie skończyły, bo trzeba było interwencji lekarza. Moja Ewcia wylądowała w szpitalu, coś jej tam dali i zrobili opatrunki na opuchliznę,mjedna dziewczynka okazoło sie że jest uczulona i dostała leki, szkoda gadać. Pa takich relacjach moich dziewczyn strasznie sie zdenerwowałam, bo mogło być jeszcze gorzej. Ewa ma kilka użądleń, ale teraz jak dzwoniłam juz pomalutku jest lepiej, bo opuchlizna schodzi. Cełe szczęście, że to na koniec obozu, bo tak to ja niewiem czy bym po nią nie musiała jechać. Ta młodsza jest pierwszy raz w życiu na obozie, więc bardzo teśkni za mamą, a teraz jeszcze ten ból po pszczołach. Ale nic, jutro z rana maja pociąg z Giżycka a w Szczecinie będą przed 19, więc nareszcie będę mogła ją przytulić. Całe szczęśćie że ta przygoda z pszczołami dobrze sie skończyła.
A ja z dietką to kiepsko, bo przez ten stres i nerwy, przestałam myśleć o sobie i niestey troche odbiegłam od diety
Dziś jest 11 dzień i zjadłam:
śniadanie: kawa bez cukru
lunch: twarożek ligt
obiad filet z kurczaka bez panierki, 1 pieczarkę uduszoną, 1 ziemniak, 3 łyżki sałatki z pomidora (niestety ze smietaną)
po 16 zjadłam też 1 brzoskwinię
Jest dopiero 17, i mam nadzieję, że juz nic nie wezmę, ten lunch i obiad to nie jest z diety kopenchaskiej bo prawidłowo to powinnam była zjeść:
lunch:1 jajko na twardo, 1 tarta marchew małe opakowanie twarozku naturalnego
obiad: mała puszka kompotu owocowego, 2/3 szklanki jogurtu.
To juz chyba koniec kopenchaskiej bo zjadłam co innego,
, ale tak sie zdenerwowałam tymi pszczołami, że aż brzuch mnie rozbolał. Niewiem jutro jeszcze spróbuje iść według diety, ale czy to odniesie jakiś skutek?
Teraz napewno będę przestrzegała 1000 kcalorii. A moja waga rano obniżyła sie tylko o 200 gram i ważyłam rano 73,8.
uff, ale nabazgroliłam Wam, może jeszcze sie wieczorkiem odezwe. Dzisiaj u nas taki kiepski dzień, pada, pada, i pada, jestem taka jakaś przygnębiona. No i ta dieta, a raczej to, że jednak niedotrwałam do końca.