Zdeterminowany Kurczak - czyli Aga pisze blog
#61
Napisano czw, 26 lut 2009 - 20:08
...
...
#62
Napisano czw, 26 lut 2009 - 22:32
Za-Duza-Aga gratuluję zrzucenia kilogramków i cudownego męża.
Czas sprostować - to tylko mój facet, który nie oszalał na tyle by się żenić - kto by chciał taką cholerę jak ja? Chyba zaprowadziłabym go do lekarza... Mieszkamy razem, gotujemy, zwiedzamy i niech tak trwa - bo ponoć po ślubie czar pryska i wspaniały książę zmienia się w żabę (w jego przypadku istotę tego samego gatunku co Yoda - widzę pewne podobieństwo )
Zrzucenie kilogramków - dziękuję, dziękuję staram się jak mogę
Znalazłam moją słodycz - prawie bezkarna - galaretka owocowa z owocami - z jednej torebki robię 3 porcje - wrzucam jabłuszko pokrojone i truskawki i mniam - a rozpiskę wrzucę idąc spać - będzie kompletna
#64
Napisano czw, 26 lut 2009 - 23:40
Moj sie nie zmieniłbo ponoć po ślubie czar pryska i wspaniały książę zmienia się w żabę
No to gratuluję w 100%
Tomsa - co to jest to coś, co się wkłada do zamrażalnika i gości Twojego autorstwa?
Ja do myślenia o ślubie nawet nie dorosłam więc 1...2....3... szybka (niezauważalna) zmiana tematu
Pomyślałam (mimo, że ja blondynka) że jak zrobię rozpiskę z dziś już teraz to nawet w przypływie strasznego łakomstwa (chyba ze zamiast spać myślałabym o jedzeniu) nie zjem już nic - nawet jednej truskawki więc...
Śniadanko:
Nowy zestaw zieleniny - zmieniłam sałatę cesar na mieszkankę różnych młodych sałat - 4 rodzaje - całkiem całkiem, został mi jeszcze parmezan z poprzednich sałat więc przyprawiłam nim, dodałam pomidorka wypatroszonego, pół puszki tuńczyka i kawałek ogórka zielonego. Do tego dwa krakersy i szamu szamu szam
Lunch:
Poszalałam - kurczak gotowano-pieczony w przyprawach różnych i gotowana brukselka
Kolacja:
To co na śniadanie - ino dodałam troszkę selera naciowego i młode liście szpinaku - takie cudo znalazłam
Przegryzkę - czyli galaretkę cytrynową z owocami już wspomniałam
Chyba wrąbałam kilka truskawek szykując.... ale to do wybaczenia
Własnie - czy też to macie - podjadacie troszkę podczas gotowania - by spróbować czy oby na pewno smaczne? Zaczynam rozważać zakup maseczek chirurgicznych - podczas gotowania założyć namordnik i nie podjadać! Bo nie potrafię się powstrzymać - powinnam bowiem dodać 1 mały (specjalnie na próbę zrobiony) placuszek kukurydziano-ziemniaczany i sos - a dobry zrobiłam Placuszek był mały - 2x2/3cm i grubości 0,8cm - ale mimo wszystko....
Jak się od tego uwolnić?
I zauważyłam jedno - jak raz popełnię małe odstępstwo to potem ciężko mi być wytrwałą w dążeniu do celu - jak to się dzieje - że po małym placuszku niewiele brakowało, bym zjadła piernik (on uwielbia to ciasto i przed weekendem poprosił bym zrobiła - jedno dla jego rodziny i jedna małe - 20cm średnica i 5 wysokości - na już - to małe to wersja próbna - jak piekę ciasta to jak nie ma wersji próbnej to nim przyjdą goście wersja gościowa jest już mocno nadgryziona - na pytanie co się stało słyszę jakąś wyssaną z palca historię o potwornej myszy albo strasznie zagłodzonej mewie za oknem lub duchu - bo mamy przyjaznego duszka w domu (zabudowa na tym terenie sięga IXw więc może coś się i z duchów zostało) - tak czy siak - to nie on). Dopiero jak nałożyłam pierwszy zestaw - czyli kawał ciasta (1/6wersji próbnej), 2łyżeczki powideł węgierkowych i 3 duże łychy bitej śmietany (double cream light - kto to słyszał - podwójnie kremowe i light - śmietane ubijałam sama) oraz urocza truskawka dla ozdoby - padło pytanie a Twój talerz? (domowe ciasta wg niego mniej tuczą niż kupne - tuczą czy tłuczą - bo chyba bym zatłukła się tępą łyżką gdybym zjadła taki zestaw) spojrzałam na resztki sałat z kolacji - i stwierdziłam - "eeee... chyba nie jestem już głodna" i padła całkiem mądra odpowiedz "przecież nie mogłaś najeść się tym zielskiem - królik nie jesteś" Policzyłam do trzech, jeszcze raz do trzech i chyba jeszcze raz - bałam się, ze licząc do 10 gdzieś w okolicach 7 się pogubię - i powiedziałam - "być na diecie znaczy być ciut głodnym poza tym powinno odchodzić się od stołu z lekkim niedosytem" i zabrałam się do robienia herbaty (waniliowo-karmelowa lipton z mlekiem chudym) i usłyszałam - "lekkim - w nocy znów będzie koncert żołądka a potem bulgotanie jak zalejesz to wodą/herbatą". Zasugerowałam by się zatkał ciastem i przestał mi nadawać - bo jak tylko schudnę o rozmiar to mnie zabierze do restauracji żabojadów i niech uważa - bo może zechcę się najeść i zobaczy czy nie lepiej jak wstaje się od stołu lekko głodnym. Zaśmiał się i obiecał zabrać do restauracji w średniowiecznym zamku ale jak zejdę do rozmiaru planowanego - krótko mówiąc na koniec diety - mniejsze etapy będziemy świętować mniej kalorycznie i ciut taniej :->
Na szczęście dziś gulgotania i bulbotania będę słuchać sama - no może nie na szczęście - ale czasem w domu trzeba cos zrobić jak faceta najnormalniej w świecie nie ma, i nie ma ryzyka, że za chwilkę stanie w drzwiach i zobaczy, że ufo ma w domu - bo jak nazwać inaczej kobietę w przekładkach w palcach u nóg, z maseczką na twarzy i różnymi mazidłami kupionymi na pewno w sklepie z przyborami do czarnej magii - Voudou? Ufo? Lepiej by go przy tym nie było - a ja mam nieograniczony czas na blokowanie łazienki... A jak przyjedzie po męskim rodzinnym weekendzie zastanie w domu blond-biustwo czekające... mam nadzieję, że się choć troszkę stęskni...
Do jutra
Zdeterminowany Kurczak
#65
Napisano pią, 27 lut 2009 - 11:32
]Zaczynam rozważać zakup maseczek chirurgicznych - podczas gotowania założyć namordnik i nie podjadać!
chyba każdy tak ma,że jak gotuje to musi spróbować...
#66
Napisano pią, 27 lut 2009 - 12:07
No wiesz nie zmienił sie w zabę- reszta troche uległa reformom- ale jeszcze wszystko przed nimtomsa napisał/a:
Za-Duza-Aga napisał/a:
bo ponoć po ślubie czar pryska i wspaniały książę zmienia się w żabę
Moj sie nie zmienił
No to gratuluję w 100%
Dzizas błagam Aga ja mam ostatnio problemy z głową i myslenie troche boli mnie - o coz chodzi w tym pytaniu?Tomsa - co to jest to coś, co się wkłada do zamrażalnika i gości Twojego autorstwa?
Twoj TŻ to Cie na proby wystawia..ale nie jestem sama- wczoraj był mecz i moj mąż otwierajac sobie Carslberga pyta-" Mała chcesz trochę?" No do ciezkiej cholery- a potem sie dziwi , ze nam w lozku ciasno trudno byc twardym jak Cie ktos kusi.. No ale najwazniejsze , ze sie nam udało
Na pewno bedzie mile zaskoczonyA jak przyjedzie po męskim rodzinnym weekendzie zastanie w domu blond-biustwo czekające... mam nadzieję, że się choć troszkę stęskni...
#67
Napisano pią, 27 lut 2009 - 20:32
Kurczaku jak ja gotuję to musze cwszystkiego spróbowac bo tak bez próby to ja nie umiem. Za to moja sąsiadka wszystko bez próbowania robi i jej potrawy smakują wyśmienicie. Skubana jakieś wyczucie w palcach, oku czy bóg raczy wiedzieć w czym ma. Normalnie wszystko idealnieWłasnie - czy też to macie - podjadacie troszkę podczas gotowania - by spróbować czy oby na pewno smaczne?
popłakałam się ze smiechupodczas gotowania założyć namordnik i nie podjadać!
#68
Napisano sob, 28 lut 2009 - 01:45
Czas przejść do dnia dzisiejszego...
A miało być tak pięknie.... a tu pokusa goni pokusę - kupiłam tabliczkę czekolady... leży i dobrze wygląda - kupiłam też SKAKANKĘ - nim zaczęłam skakać postanowiłam, że za każde 30 minut skakania mogę zjeść jedno okienko ale skakać należy bez przerw dłuższych niż pół minuty-minuta, siusiu lub pół kubka wody... Okienko czekolady i już to jak lizanie opakowania od lizaka - więc wymyśliłam dalej, że najlepiej zjeść 4 okienka - jedno po drugim - no 1/3 czekolady smakuje lepiej niż 1 okienko (co to za pomysł by jeść jedno okienko - wynaturzenie ) No więc łatwo dodając wynika, by zjeść 4 okienka trzeba skakać 2 godziny... ponieważ pomyślałam, że fajnie będzie wieczorkiem do filmiku mieć kawusię z mleczkiem (i nie muszę przypominać - bez bitej śmietany light dla mnie - bo niestety dziś samiuteńka siedzę) i 4 okienka pysznej czekolady truflowej....
Spojrzałam na zegarek - no by mieć ową czekoladę powinnam zaczynać najdalej za 30minut - ale by mieć czas na kąpiel po skakance zabrałam się do skakania z miejsca. Wyjęłam moją śliczną, niebieską skakankę bez bajerów z opakowania (dałam prawie 5E za dwa trzymadełka i kawałek sznurka - ale w ślicznym niebieskim kolorze), wylazłam na zewnątrz ubrana w czarne getry i adidasy i niebieską koszulkę (by pasowało do skakanki ) związałam moje pierze i zaczęłam skakać - choć to nie najlepsze określenie - zaczęłam próbować się nie zabić - to się zaczepia o nogi - jeszcze ruchy nie są skoordynowane no i by nie dostać zadyszki... Kondycja bliska zero, wyskakałam tyle, że mogę może napis zdrapać nożem i polizać co zostało po strzepnięciu wiórków - czy początki są zawsze takie trudne? Cóż - czekolada będzie dzielnie czekać na lepsze czasy i lepszą kondycję - lub zostanie zjedzona gdy głodny mężczyzna wróci z wypadu... Tak czy siak - zamierzam dobić do 2 okienek przed dniem kobiet - taki mały prezent dla samej siebie - i zjem te dwa kawałki w pijalni czekolady popijając je kawą latte z chudym mlekiem
Wracając do jedzenia - czas od chcianego przejść do zjedzonego (nie zdrapałam napisu z okienka by zlizać z noża resztki po wiórkach)
Śniadanie
Sałaty z jajkiem na twardo, pomidorem i plasterkiem wędliny+ 2 krakersy
2Śniadanie
2 krakersy z powidłami śliwkowymi
Lunch
banan
Napad głodu:
Drugi banan (tylko to było w sklepie koło pracy - poza słodyczami)
Obiadek
Pieczona pierś indyka - plaster, sos grzybowy wigilijny, 2 łyżki makaronu
Pewnie zjem kilka truskawek dla osłody - lub pozostałą z wczoraj galaretkę z owocami (podzieliłam 1 porcję na 3) - napisałam, odeszłam do tel i zapomniałam wysłać - nie zjadłam już tego
Kupiłam dziś jeszcze jedną fajną rzecz - wibrator do mycia twarzy "Neutogena Wave" - wkłada się bateryjkę, nakłada płatek kosmetyczny ( w zestawie z ich mleczkiem jest ich 14) moczy się w wodzie, naciska guziczek i myjkamy masujemy buzię - pięknie czyści skórę - polecam w 100% - buzie mam gładką jak pupcia niemowlaczka - jak ma być blond biustwo to postaram się by było w 100%
Próbowałam znów poskakać - nadal masakra... ale już jest minimalnie lepiej - może do 8marca doskaczę do 2kostek....
#69
Napisano sob, 28 lut 2009 - 02:06
#71
Napisano sob, 28 lut 2009 - 10:52
Hmmmm najczesciej to ja mroze miesko warzywa i rybki- gotowe potrawy tez , ale pojecia nie mam o ktora Ci chodzi, wybacz, daj jakas mnie wskazówkeTomsa - z blogu wynika, że masz jakiś tajny przepis, coś smacznego, lekkiego i da się to zamrozić... Bardzo bym chciała wiedzieć co to jest...
ło matko i córko czego teraz nie wymyslą- no ale najwazniejsze ,ze skutecznywibrator do mycia twarzy
#72
Napisano sob, 28 lut 2009 - 13:30
#74
Napisano nie, 01 mar 2009 - 12:46
Czas na modyfikację tego co w siebie pakuję - może jednak nie powinnam skoro chudnę - ale jeśli za tydzień rzucę sie bez opamiętania na słodkie lub smażone lub jeszcze inne?
Podpowiedzi szukam - co powinnam zrobić - jestem leniuszek - nie chce mi się liczyć kcal w daniu - wolę dania takie, że wiem, że muszę zjeść wiadro by przekroczyć dzienny limit 1000.
Moje zieleniny - ta z dodatkiem parmezanu, grzanek i sosu (sosu którego nie jem) ma 116kcal w paczce - odejmij sos - majonezowy dressing z octem i cała paczka ma poniżej 60 - a wystarczy na 2dni, do tego ogórek, 2-3pomidory, 1 jajko lub pół mozzarelli, 3-4plastry wędliny drobiowej, mała puszka kukurydzy na dwa dni...a na obiad najczęściej zielsko (cukinia - wcześniej nie wiedziałam nawet co to, szparagi, szpinak) i troszkę makaronu - 2-3łyżek ugotowanych rurek i kilka łyżek mleka do dania, kilka herbat/kaw z mlekiem i krakersy zamiast chleba (21kcal w jednym a jem 4dziennie - małą ale CAŁĄ paczkę) Jak są to truskawki - ale też nie za dużo - pudełko 1/4kg na dwa dni - więc można zjeść wiadro i nie powinno się przekroczyć 1000kcal dziennie... Ale ta monotonia mnie zaczyna męczyć jak diabli - co dodać? By nadal chudnąć i urozmaicić...
Kusi mnie tak szalenie - że jak wczoraj były u mnie dziewczyny to zamówiłyśmy jedzonko - i choć miałam swoje zielsko - podałam sałatkę i kilka dressingów - ja wybrałam oliwkę choć palce świerzbiły po majonez - to zjadłam jedno żeberko w miodzie - nie całe na szczęście, bo pies sąsiadów nas odwiedził i patrzył tak wymownie, że oddałam jej resztę...
Nie muszę już dostawać batów - tak źle się czułam potem , że nawet herbata z cytryną nie pomagała - a jak mi to to zawsze pomagała - i szło albo w jedną albo w drugą stronę...
Zacznę od poniedziałku eksperymentować - lekkostrawne - bo chyba mój brzuszek oduczył się trawić cięższe rzeczy... Problem w tym, że nie lubię gotowanego mięsa bo jest suche - będę musiała ostro kombinować - może ugotuję a potem poddusić w warzywach kurczaka? zobaczymy...
Jakby tego jeszcze było mało dziś wraca mężczyzna i pochwalił się, że kupił mi w Belgii prawdziwą belgijską czekoladę - i jak go nie zabić
Chyba muszę ostro na tej skakance zasuwać bo inaczej do zimy nie zjem i się zestarzeje... Muszę jakąś ładną wymówkę wymyślić by się nie poczuł urażony, że nie spróbuję od razu - wie, że się odchudzam ale to jeszcze nie powód by nie zacząć - on chętnie pomoże skończyć
Macie jakieś pomysły? Ja mam kilka - ale nie wiem, który zastosować
1. Powiedzieć, że zjem jako nagrodę jak schudnę - całość lub 5kg lub 1rozmiar
2. Wygląda tak wspaniale, że może zjemy ją na urodzinowym pikniku w kwietniu - taka czekolada nie powinna być jedzona z byle okazji lub ot tak
3. Może powinniśmy zabrać ją w Tatry i zjeść na szczycie jakiejś fajnej góry - wtedy musi poczekać do września :->
4. Więcej pomysłów brak
Nie mogę jej jednak otworzyć wieczorem bo zjem sporo - ponoć oni robią świetną czekoladę a jak zacznę to zjem i dostanę i nie zdążę przed karą
Zdeterminowany Kurczak wystawiony na pokusy...
#75
Napisano nie, 01 mar 2009 - 17:37
#76
Napisano nie, 01 mar 2009 - 20:57
Może zadziała
#77
Napisano nie, 01 mar 2009 - 21:18
#79
Napisano pon, 02 mar 2009 - 00:08
Więc dzień zaczynał się miło i lekko - szpinakowe liście mlode, pół jajka na twardo, troszkę wędlinki drobiowej, pomidor i resztka ogórka zielonego do tego jakieś przyprawy i szamiemy
Potem już gorzej - sabotaż diety - część panów miała wracać przez nasze mieszkanko - więc przygotowałam drobiowe kotlety panierowane (sama kupiłam takie dwie mrożonki). Oszust ze mnie straszny - wsadziłam do piekarnika, zmoczyłam patelnię i postawiłam na suszarce Do tego zielsko - młode liście różne+pomidorki koktajlowe+przyprawy oraz mieszankę warzyw gotowanych i pieczone ziemniaczki (a jak z mrożonki - przecież nie będę obierać 2kg pyrów )
Wyszło jak domowe - no bo przecież oficjalnie takie było
Z przekąsek przygotowałam (wyjęłam z szafki) chipsy i popcorn mikrofalówkowy - wiedziałam, ze po drodze kupią piwko i winko :beer:
Niestety - nie ja jedna się postarałam i na stół wjechały ciasta z kremem, z jabłkami tarty itp itd
Zjadłam zielsko, pierś kurzaną (czy to kanibalizm ), więcej zielska i przyszedl czas na deser - nałożono mi jak byłam w pokoju obok - z domu zadzwonili - piękny kawałek ciasta z kremem i truskawką... spojrzałam na mojego i mi pomógł - zamienialiśmy się talerzami kilka razy - chyba ze dwa może trzy - udało mi się zjeść obie truskawki - pomógł mi
No a od alkoholu się wymigałam ładnie - obiecałam towarzystwo odstawić do domu - bo z bagażami etc - takie mam dobre serduszko
Co do słodkości - zostawiamy na specjalną okazję - jutro jak się odeśpi to wymyślę na jaką - wrzesień to chyba za daleko - ale moje urodziny w kwietniu i piknik wtedy... to całkiem dobry plan - zamierzam schować czekoladę by się nie skusić.
Co do skakania - idzie mi lepiej - choć chyba rozwaliłam sobie lekko kostkę - mam nadzieję, że do jutra przejdzie bo jutro total tone i basen a we wtorek step i basen (chyba że padnę...)
Rozpiska dodatkowa - jabłko - mniam, kilka truskawek i troszkę jogurtu waniliowego
Nieźle się trzymam
A i z ćwiczeń jeszcze było mycie okien
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych